Suki przeszła przez tęczowy most...

Wspomnienia...
Awatar użytkownika
Łatka
Posty: 2017
Rejestracja: 24 lut 2017, 13:54
Lokalizacja: Wrocław/Karkonosze

Re: Suki - w trakcie diagnostyki :(

Post autor: Łatka » 17 kwie 2019, 20:02

Tak mi strasznie przykro, Gabrysiu...
Wykorzystajcie ten czas, który pozostał - łzy później...
Obrazek

Obrazek

Awatar użytkownika
Ania-Bono
Posty: 3862
Rejestracja: 23 lut 2017, 20:11
Lokalizacja: Poznań

Re: Suki - w trakcie diagnostyki :(

Post autor: Ania-Bono » 17 kwie 2019, 20:31

Gabrysiu - tak jak pisze Ania Łatka wykorzystajcie ten czas, który Wam został ... oby go było jak najwięcej ... przytulam mocno ...
Stowarzyszenie Beagle w Potrzebie tel. 501 40 98 50

Awatar użytkownika
oskoma
Posty: 715
Rejestracja: 24 lut 2017, 11:16
Lokalizacja: Warszawa

Re: Suki - w trakcie diagnostyki :(

Post autor: oskoma » 17 kwie 2019, 20:47

W życiu przeplatają się radość i rozpacz....
Zawsze chcemy, prosimy, żeby jeszcze nie teraz to się stało, czego się najbardziej boimy.
Gabysiu, jeszcze jest iskierka nadziei.
Powiedz Suki, jak bardzo ją kochasz, jak kochamy ją wszyscy, którzy ją znamy.
Dodaj jej siły. Tzymamy za Was kciuki i pzesyłamy moc dobrej energii !
"Lecz ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie dzięki Nim..."

Rock_Star
Posty: 1466
Rejestracja: 24 lut 2017, 10:13

Re: Suki - w trakcie diagnostyki :(

Post autor: Rock_Star » 19 kwie 2019, 07:50

Och, nie! Mocno Was wspieram, przynajmniej mentalnie!

Awatar użytkownika
Farah
Posty: 116
Rejestracja: 24 lut 2017, 22:36

Re: Suki - w trakcie diagnostyki :(

Post autor: Farah » 20 kwie 2019, 22:34

Dzieki dziewczyny za slowa otuchy. Ciezki czasnp przed nami :( staram sie myslec o tym, ze Sunmiala dobre i dlugie zycia, rowniez dzieki wam wszystkim ktorzy nas wsparli i nam pomogli, kiedy bylo naprawde beznadziejnie :( dziekuje wam jeszcze raz bo to dzieki wam wszystki Suki mila szanse dozyc tak sędziwego wieku. Ale ze staroscia nie wygramy ;( i to jest najtragiczniejsza czesc zycia z psem :( dbajac o ich zdrowie dochodzimy do momentu w ktorym zadna profilaktyka i zadne pieniadze juz nie pomoga :( mialam cicha nadzieje, ze pozegnanie z Sara to bedzie jedyna tragedia tego roku, ale niestety wyglada na to, ze czeka nas kolejna tragedia. Korzystamy z kazdego dnia razem :( w piatek mamy wizyte u onkologa, ale nie mam zludzen :( niestey na piroxicam zalecony przez weta Du bardzo zle zareagowala. Biegunka i wymioty po 2 dniach leczenia. A mialo to zahamowac rozwoj nowotworu. Dzisiaj juz jej nie dalismy, zobaczymy jak bedzie jutro.

Spokojnych, rodzinnych swiat dla was i waszych bliskich. I duzk zdrowia.

majadyziatola
Posty: 283
Rejestracja: 28 lut 2017, 12:30

Re: Suki - nowotwor pecherza :(

Post autor: majadyziatola » 23 kwie 2019, 12:24

Po takiej diagnozie trudno o pozytywne myślenie ale z doświadczenia wiem , że nasi podopieczni nie raz i nie dwa potrafią zadziwić i zawalczyć z chorobą .
U Roxi w listopadzie zdiagnozowano chłoniaka . Na USG zobaczyliśmy pęcherz zajęty prawie w połowie . Rokowania były słabe ,3 miesiące , może więcej ......a dzisiaj jest 23 kwiecień i rano znowu Roxi skręciła awanturę bo poranna miska się spóźniała !
Owszem , podajemy leki , pilnujemy diety i rozkładamy podkłady bo po sterydzie się dużo pije i dużo sika ale jak na razie nie narzekamy .
Trzymamy za Was kciuki i pozdrawiamy z Wrocka .

Awatar użytkownika
Farah
Posty: 116
Rejestracja: 24 lut 2017, 22:36

Re: Suki - nowotwor pecherza :(

Post autor: Farah » 05 maja 2019, 21:55

dzieki za pocieszenie, ale u nas niestety bardzo szybko sie wszystko rozkreca. tydzien temu w pt bylismy u onkologa. zbadał Suki dokladnie i przedstawil opcje. opcja pierwsza, operacja, ale bardzo trudna, nowotwor zajal pecherz w trojkacie pecharza- o ile nie przekrecam nazwy - czyli przy moczowodach i ujsciu do cewki. zeby go wyciac trzeba by przeszczepic moczowody w inne miejsce,co jest dosyc trudne i moze miec wiele powiklan. ponadto ujscie do cewki jest tak zajete, ze tutaj ciezko byloby zachwoac margines...jest tez lekko powiekszony wezel chlonny obok pecherza, nie pownien byc widoczny a lekko jest. no i po tym powinna dostac 5 serii chemioterapii, czego dr nie zleci jezeli mamy w domu noworodka. musielibysmy sie jej pozbyc na czas leczenia. leczenia bardzo trudnego, ktore jak zaczelismy analizowac, ma tyle ekstremalnie trudnych aspektow, ze szansa na powodzenie wydaje sie minimalna. a na koniec zycia fundowac jej cos takiego, to sie mija z celem. bo chcemy z nia w dobrej kondycji spedzic jak najwiecej czasu :( a nie kroic ja, wysylac do hoteliku na niewiadomo ile, tylko po to zeby sie okazalo, ze np. nie wycieto z odpowiednim marginesem i cale cierpnie na marne...szczerze,to mam jakies glebokie przekonanie, ze ona po tych wszystkich swoich przejsciach zdrowotnych, po prostu nie przetrwalaby zabiegu...:(
druga opcja to leczenie paliatywne, zazwyczaj stosuje sie połączenie niesteroidowych leków przecizapalnych - badania byly przeprowadzane na Piroxicamie - i cytostatykach - czyli takiej chemii w formie tabletek. ale znowu przy niemowlaku nie ma mowy o cytostatykach, bo pies wydala to slina, moczem i kalem. musialaby z nami nie meiszkac, co znowu nie ma sensu, bo przeciez walczymy o czas razem. wiec dycyzja byla ze chociaz probujemy zahamowac rozwoj nowotworu lekami przeciwzapalanymi -ale tutaj posypalo sie po calosco. Piroxicam po 2 dniach spowodowal mega biegunke i gazy. po kilku dniach dostala inny lek - to samo. przez kolejny tydzien po tym dochodzily jelita do siebie. wiec decyzja ze moze chociaz Cimalgex bo zawsze go tolerowala. po 2 dniach to samo...plus ogronem pragnienie. i sie zaczelo nietrzymanie moczu. toniemy w moczu od wczoraj. chowamy jej juz miske z woda, i dajemy tylko tyle co wydaje nam sie rozsadne. dzisiaj przestala tyle pic, ale wytrzymac jest w stanie 2h bez sikania. dzisiaj to latamy znia na zmiane, ale jutro Michal idzie do pracy i ja zostaje z małym sama na placu boju, a zanim sie zwloke z nia i z wozkiem to juz pewnie nie wytrzyma :( wlasnie zamawiam psie pieluchy. jestem zalamana, bo nie mamy nawet jak jej pomoc. nie mamy jak zahamowac nowotworu a on jak widac sieje spustoszenie :( i to w ekspresowym tempie :( serce mi peka, mamy zwiazane rece...:(

Awatar użytkownika
oskoma
Posty: 715
Rejestracja: 24 lut 2017, 11:16
Lokalizacja: Warszawa

Re: Suki - nowotwor pecherza :(

Post autor: oskoma » 05 maja 2019, 22:38

Gabysiu, razem z Tobą bardzo mocno pzeżywam tę sytuację...
Bardzo mi przykro, jednie co mogę teaz, to polecam NEOPLASMOXAN, który stosuję u Luny.
Jestem z Wami i całym sercem wspieram serdecznymi myślami.
To bardzo boli ale jeszcze jesteście razem !
"Lecz ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie dzięki Nim..."

Awatar użytkownika
Ania-Bono
Posty: 3862
Rejestracja: 23 lut 2017, 20:11
Lokalizacja: Poznań

Re: Suki - nowotwor pecherza :(

Post autor: Ania-Bono » 06 maja 2019, 08:44

ech ... ciężka sytuacja ... zawsze powtarzam - najważniejsze żeby nie cierpiała ... myślę, że będziecie wiedzieli kiedy i jaką decyzję podjąc ... bardzo mi przykro, ale korzystajcie z każdej chwili!!!
Stowarzyszenie Beagle w Potrzebie tel. 501 40 98 50

Awatar użytkownika
Łatka
Posty: 2017
Rejestracja: 24 lut 2017, 13:54
Lokalizacja: Wrocław/Karkonosze

Re: Suki - nowotwor pecherza :(

Post autor: Łatka » 06 maja 2019, 13:32

Gabrysiu, na pewno pęka Ci serce... Jeśli dla Suki nic się nie da zrobić prócz przedłużania cierpienia - ona na to nie zasługuje. Tak wrażliwa osoba, jak Ty, wie o tym z pewnością.
Dużo siły życzę bw trudnej chwili
Obrazek

Obrazek

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości