Cytra i Lutnia
Re: Cytra i Lutnia
Z tym jedzeniem to naprawdę szok...ja muszę ostatnio zbierać wszystkie ślimaki bo Baronek zaczął je zjadać i to razem ze skorupkami
Magda
Re: Cytra i Lutnia
Aniu, ja też uważam, że jest jedyne w swoim rodzaju - ale osoby znające się na kynologii i wplątane w wystawową karuzelę na pewno powiedziałyby coś przeciwnego.
Gdyby to była największa wada Cytruska - byłby to beagle-ideał.
Poza tym - nie kocha się najmocniej ideałów, tylko "trudne dzieci", nieprawdaż?
Gdyby to była największa wada Cytruska - byłby to beagle-ideał.
Poza tym - nie kocha się najmocniej ideałów, tylko "trudne dzieci", nieprawdaż?
Re: Cytra i Lutnia
o to to ... zgadza się Aniu czekamy na fotorelacje z gór i z podróży po świecie
Stowarzyszenie Beagle w Potrzebie tel. 501 40 98 50
- basiatesia
- Posty: 317
- Rejestracja: 24 lut 2017, 11:55
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Cytra i Lutnia
oj tam My w sumie byliśmy na 3 wystawach i na jednej sędzia w ocenia napisał ,że Tymonek ma nieprzyjazny wyraz pyska Dobrze,że przeczytałam to po zejściu z ringu bo i tak miałam ochotę wrócić i powiedzieć panu parę ciepłych słów Zdaniem "specjalistów" nie ma co się przejmować Ucho jest super ,ja widząc ją na żywo -kompletnie tego nie zauważyłam
Re: Cytra i Lutnia
Chyba ten pan sędzia powinien udać się do okulisty - milszego pynia od Tymonkowego trudno znaleźć.
Albo Tymon, jednostka wybitnie inteligentna, wyczuł człowieka, jak to beagle - i zrobił adekwatną minę do swojej oceny tej osoby
Bo beagle są naprawdę świetnymi znawcami ludzi. Mam na to niezbite dowody - w postaci osób, które Lunia uchapała (lub chciała uchapać) - i tych, które kocha od pierwszego wejrzenia
Aniu Bonaskowa - dalsze podróże to dopiero wrzesień, jeśli nic się nie skićka. Teraz owszem, siedzimy w górach - ale beagle mają do bani, bo pańcioswa oboje pokonał zjadliwy wirus, ja już "wstałam z mar", ale po przejściu kilkuset metrów nogi się pode mną uginają, tak że nie ryzykuję wypraw do lasu, czy na łąki pełne płowego zwierza.
To zdjęcie sprzed mojego "zaniemożenia" - takie łąki cudne wokół. A wiadomo, nie ma podobno nic nad konia w galopie, fregatę pod żaglami - i beagle w wysokiej łące.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2018, 09:42 przez Łatka, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Cytra i Lutnia
Cieszę się, że wracasz Aniu do zdrowia. Kto to widział chorować w lecie??? Inna sprawa, że u nas i mąż i córka też właśnie wracają do żywych
Masz rację, dzieci nieznośne kocha się mocno a na dodatek więcej im się wybacza.
Dodam, że Zariuszka jak Lucia - nie bacząc na ponoć stateczny wiek, w ostatnich dniach ugryzła pana hydraulika.. dopóki był w domu była jego najlepszą przyjaciółką co nie oznacza że nie obserwowała każdego jego kroku. Przy wychodzeniu poszarpała mu nogawkę od spodni, dobrze że mąż zdążył zareagować i krew się nie polała, ale siniak rósł w oczach.. Dodam, że śmiesznie pan wyglądał z nogawką podciągniętą w górę i demonstrowaną chudą, bladą kończyną..
Masz rację, dzieci nieznośne kocha się mocno a na dodatek więcej im się wybacza.
Dodam, że Zariuszka jak Lucia - nie bacząc na ponoć stateczny wiek, w ostatnich dniach ugryzła pana hydraulika.. dopóki był w domu była jego najlepszą przyjaciółką co nie oznacza że nie obserwowała każdego jego kroku. Przy wychodzeniu poszarpała mu nogawkę od spodni, dobrze że mąż zdążył zareagować i krew się nie polała, ale siniak rósł w oczach.. Dodam, że śmiesznie pan wyglądał z nogawką podciągniętą w górę i demonstrowaną chudą, bladą kończyną..
Re: Cytra i Lutnia
Z beagle nigdy się nie nudzisz - to jeden pewnik!
Choć zawał serca też może przypaść w udziale...
Beagle skłonny do eskapad może uciec każdemu - to pewnik drugi
Wystarczy moment nieostrożności.
Jak wiedzą ci, co u mnie na wsi byli - mam podwójne ogrodzenie, w tym wewnętrzny płotek z furtką na zasuwkę. Furtka jest o dwa metry od drzwi wejściowych do domu. Dosłownie.
Ponieważ Cytrze ucieczki ani w głowie, przechodząc z psami z tego wewnętrznego ogródeczka puszczam rudą przodem, luzem, a Lunię przeprowadzam, trzymając za obrożę.
A dziś przed południem... nie zamknęłam furtki, stałam tylko obok, nawołując - pewna, ze czortowina podejdzie do mnie - i wszystko odbędzie się, jak tysiące razy. Tymczasem Lunia spostrzegła, że furtka uchylona, jak piorun przebiegła obok moich nóg - i hajże, do lasu!
Zmieniłam tylko kapcie na kalosze, chwyciłam smycz - i za nią, ale gdzie tam!
Nawoływania, przeszukiwanie pobliskich łąk, wizyty u sąsiadów (tak, słyszymy panią, wiemy, co się stało)... Półtorej godziny. Gardło zdarte do imentu.
Zrobiwszy koło po całej dolinie wracam do domu, załamana. Tam w progu mąż trzyma ogłoszenia - zaraz je rozwieszę.
I w tym momencie - znikąd, z krzaków na naszej posesji wyłania się mokra, oblepiona pajęczynami i uczepem - Lunieczka. I z radością podbiega do mojej napchanej kiełbaską kieszeni.
Napiszę jeszcze tyle, że Cytra cały czas ją nawoływała - a po wejściu do domu obwąchała, centymetr po centymetrze.
Pociecha: jednak chyba mogę liczyć na powrót zębatej, przynajmniej w tej znanej jej prawie od urodzenia okolicy. O ile nic jej się złego nie przydarzy
Zmachała się nieco
Choć zawał serca też może przypaść w udziale...
Beagle skłonny do eskapad może uciec każdemu - to pewnik drugi
Wystarczy moment nieostrożności.
Jak wiedzą ci, co u mnie na wsi byli - mam podwójne ogrodzenie, w tym wewnętrzny płotek z furtką na zasuwkę. Furtka jest o dwa metry od drzwi wejściowych do domu. Dosłownie.
Ponieważ Cytrze ucieczki ani w głowie, przechodząc z psami z tego wewnętrznego ogródeczka puszczam rudą przodem, luzem, a Lunię przeprowadzam, trzymając za obrożę.
A dziś przed południem... nie zamknęłam furtki, stałam tylko obok, nawołując - pewna, ze czortowina podejdzie do mnie - i wszystko odbędzie się, jak tysiące razy. Tymczasem Lunia spostrzegła, że furtka uchylona, jak piorun przebiegła obok moich nóg - i hajże, do lasu!
Zmieniłam tylko kapcie na kalosze, chwyciłam smycz - i za nią, ale gdzie tam!
Nawoływania, przeszukiwanie pobliskich łąk, wizyty u sąsiadów (tak, słyszymy panią, wiemy, co się stało)... Półtorej godziny. Gardło zdarte do imentu.
Zrobiwszy koło po całej dolinie wracam do domu, załamana. Tam w progu mąż trzyma ogłoszenia - zaraz je rozwieszę.
I w tym momencie - znikąd, z krzaków na naszej posesji wyłania się mokra, oblepiona pajęczynami i uczepem - Lunieczka. I z radością podbiega do mojej napchanej kiełbaską kieszeni.
Napiszę jeszcze tyle, że Cytra cały czas ją nawoływała - a po wejściu do domu obwąchała, centymetr po centymetrze.
Pociecha: jednak chyba mogę liczyć na powrót zębatej, przynajmniej w tej znanej jej prawie od urodzenia okolicy. O ile nic jej się złego nie przydarzy
Zmachała się nieco
Re: Cytra i Lutnia
1,5 godziny szczęścia = 1,5 godz. nerwów, stresu, rozpaczy i zmęczenia...
Dobrze, że tak się skończyło.. nie zazdroszczę, Aniu.
Dobrze, że tak się skończyło.. nie zazdroszczę, Aniu.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości