Trudny łykend za nami ...........do piątku sytuacja zdrowotna Roxi była constans , leki , dieta i dzień za dniem do przodu .
Były gorsze dni , zazwyczaj jak mieliśmy gdzieś wyjechać na parę dni ale jak odwoływaliśmy wyjazd to Roxi wychodziła od razu na prostą ......
Roxi w międzyczasie się fizycznie zmieniała , nóżki chudły , oczy stawały się coraz większe ale cóż choroba jest i nie zniknie .
A w piątek Roxi podziubała trochę w misce i to wszystko .........dramat , beagle co nie chce jeść .........no , dramat .
Cały łykend próbowaliśmy wszystkich sposobów , żeby ją zachęcić do jedzenia bo coraz marniej wyglądała , słabła w oczach .
Pojawiły się wymioty i biegunka a z jedzenia tylko trochę chałki , odrobina makaronu i cienki bulion .
Przytłoczeni świadomością , że TM się zbliża , wyszliśmy szybko pozałatwiać pracowe sprawy żeby móc wrócić jak najszybciej.
Około 11-ej dostaję telefon od Grześka , że właśnie wchodzi do domu a przy drzwiach stoi Roxi z Inką i się drą , żeby dawać jeść !
Z nerwem wrąbała całą miskę ryżu z gotowanym kurczakiem i usiadła czekając na deser !
Od tego dnia je jak poprzednio , sępi jak zawodowy żebrak , nie wymiotuje i śpi w nocy ja suseł .
Taka sytuacja .
Musiałam to opisać bo mało mi czaszka nie eksplodowała z nadmiaru wrażeń .
Od poniedziałku mówimy na nią ROXI WALCZAK .
Oto Roxi Walczak jako kuchenny żebrak :
a oto Inka w pozycji wyluzowanego śpiocha :
oraz jako kłótliwy pogromca pamiątkowych map :
chwilo trwaj ........