2letni beagle - problemy z opanowaniem ekscytacji
: 29 maja 2017, 12:15
Witajcie!
Moja beagle ma 2 lata - jest wysterylizowana. To kochany psiak. Jednakże, mimo ciągłej nauki, widzę mały lub zerowy postęp w kilku kwestiach. Do rzeczy:
1.) Ciągnięcie na smyczy. Od około roku notorycznie, bez wyjątków trzymam się zasady - ciągniesz - nie idziemy. Tzn. staję jak wryta i koniec. Wtedy robi parę kroków do mnie, smycz jest luźna, kontynuujemy spacer. Są dni, kiedy jest niemal idealnie. Niestety, czasami spacer to zatrzymywanie się dosłownie co 5 metrów. Zawsze wie, ze musi wrócić do mnie by smycz się poluzowała, a robi to taka poddenerwowana, podpiskując, lub mrucząc ze zniecierpliwieniem. Nie raz zdarzyło się, że gdy smycz się poluzuje, ja ruszam do przodu, ona próbuje nagle wystartować, mocno napierając przy ziemi - jakby próbowała, że może jednak uda się pocisnąć do przodu. Czy znacie jakieś inne, efektywniejsze metody nauki NIE CIĄGNIĘCIA? Przyznam, ze trochę mi przykro, że tyle miesięcy nauki nie ma skutku w postaci eliminacji problemu. Jest lepiej, ale nie tak, jakbym chciała
2.) Problem drugi - niestety jest to tylko i wyłącznie wina moja i pozostałych domowników. Do pewnego czasu - powiedzmy, do momentu gdy skończyła rok - była puszczana sama na podwórku. Niestety, w pobliżu mamy szkołę - wszystkie dzieci wracające ze szkoły głaskały ją przez szczeble od płotu, a nawet wchodziły na posesję by ją głaskać. Utrwaliło to w niej przekonanie, ze każde dziecko, które przechodzi, podejdzie do niej i pogłaska. Doprowadziło to do tego, że jak widzi konkretne dzieci, a jest na dworze sama, to "chce sie zapalic", piski, jęki, podskakuje. By wyeliminować to zachowanie nie biega luzem po posesji, lub jeśli biega to tylko wtedy, gdy jestem w pobliżu, bym mogła zareagować i odciągnąć jej uwagę (kiełbasą ). Sugestie, porady? Czy ona kiedyś zapomni tego przykrego zwyczaju, który sama w niej utrwaliłam?:(
Z niecierpliwością czekam na porady
Moja beagle ma 2 lata - jest wysterylizowana. To kochany psiak. Jednakże, mimo ciągłej nauki, widzę mały lub zerowy postęp w kilku kwestiach. Do rzeczy:
1.) Ciągnięcie na smyczy. Od około roku notorycznie, bez wyjątków trzymam się zasady - ciągniesz - nie idziemy. Tzn. staję jak wryta i koniec. Wtedy robi parę kroków do mnie, smycz jest luźna, kontynuujemy spacer. Są dni, kiedy jest niemal idealnie. Niestety, czasami spacer to zatrzymywanie się dosłownie co 5 metrów. Zawsze wie, ze musi wrócić do mnie by smycz się poluzowała, a robi to taka poddenerwowana, podpiskując, lub mrucząc ze zniecierpliwieniem. Nie raz zdarzyło się, że gdy smycz się poluzuje, ja ruszam do przodu, ona próbuje nagle wystartować, mocno napierając przy ziemi - jakby próbowała, że może jednak uda się pocisnąć do przodu. Czy znacie jakieś inne, efektywniejsze metody nauki NIE CIĄGNIĘCIA? Przyznam, ze trochę mi przykro, że tyle miesięcy nauki nie ma skutku w postaci eliminacji problemu. Jest lepiej, ale nie tak, jakbym chciała
2.) Problem drugi - niestety jest to tylko i wyłącznie wina moja i pozostałych domowników. Do pewnego czasu - powiedzmy, do momentu gdy skończyła rok - była puszczana sama na podwórku. Niestety, w pobliżu mamy szkołę - wszystkie dzieci wracające ze szkoły głaskały ją przez szczeble od płotu, a nawet wchodziły na posesję by ją głaskać. Utrwaliło to w niej przekonanie, ze każde dziecko, które przechodzi, podejdzie do niej i pogłaska. Doprowadziło to do tego, że jak widzi konkretne dzieci, a jest na dworze sama, to "chce sie zapalic", piski, jęki, podskakuje. By wyeliminować to zachowanie nie biega luzem po posesji, lub jeśli biega to tylko wtedy, gdy jestem w pobliżu, bym mogła zareagować i odciągnąć jej uwagę (kiełbasą ). Sugestie, porady? Czy ona kiedyś zapomni tego przykrego zwyczaju, który sama w niej utrwaliłam?:(
Z niecierpliwością czekam na porady