W warsztatach smyczowych brało udział sporo osób; część z psami, część jako obserwatorzy. Większość osób biorących udział to prowadzący własne psie szkoły z dyplomami behawiorystów robionymi u Anny Biziorek - behawiorysty COAPE i właścicielki własnej szkoły ARGOS (szkoły nie znam, Annę poznałam na seminarium agillity z Lee Gibsonem kilka lat temu). Nas, osób nie związanych zawodowo ze szkoleniami - 3 może 4.
Dopiero teraz, bez psa, zobaczyłam sens warsztatów. Sporo wiedzy dotyczącej mechanizmów pracy z psem, położenie nacisku na zrozumienie potrzeb psa, na komunikację. Dla mnie największą przyjemność stanowiły ćwiczenia praktyczne a w nich obserwacja beagle - adoptowanej suczki o wdzięcznym imieniu Mercedes (dziewczyna ma 3 beagle, 2 suczki i jednego psa - wszystkie adoptowane).
Prowadzący jej wyczyny podsumował mniej więcej tak: wszystko, co robiła, robiła bardzo świadomie. Przestawiała opiekunkę w sposób nader sprytny a w efekcie uzyskiwała to, co chciała. Na warsztatach najbardziej kreatywna uczestniczka
Tutaj parę zdjęć:
Sobota - zaczynamy
Pogoda dopisała, niektórzy skorzystali z placu zabaw
Frustracja Lily (buldożki o dosyć mocnym charakterku) była dosyć duża...
Przekonywanie Mesi (Mercedes) do podążania za opiekunką...
Łaciata wie lepiej...
Drugiego dnia sytuacja była taka sama.. Mesi siedziała, leżała, turlała się, czołgała, robiła przewrotu przez głowę.. a wszystko po to, aby opiekunka podeszła bliżej do prowadzącego trzymającego parówę... Wojtek (prowadzący) nawet nie zdążył zamknąć ręki jak parówy nie bylo...
Każdemu polecam warsztaty, tym razem z czystym sumieniem za to niekoniecznie z psem.